Jedz Pij

12.09.2010 Białobrzegi
Dzięki naszemu luźnemu podejściu do świata i ogromnemu dystansowi do samych siebie, oficjalnie przyjęliśmy nazwę Huragan-Tucznik, a to do czegoś zobowiązuje ;) Nasze sztandarowe hasło to "Jedz, Pij i Eksploruj", a więc po eksploracji można by coś wrzucić na ząb. Inspirowani wojskowym klimatem, i mniejszym lub większym zamiłowaniem części grupy do militariów, postanowiliśmy ugotować zupę w stylu wojskowym. W tym celu wyposażyliśmy się w wojskowe menażki, kuchenki polowe na suche paliwo i niezbędniki, podstawowy zestaw każdego harcerza i wojaka :) Zmęczeni, głodni i zadowoleni z wycieczki zabraliśmy się do gotowania!

Składniki:
  • 2 średnie marchewki
  • 2 średnie pietruszki
  • mała cebulka
  • puszka gulaszu angielskiego (lub jakaś inna konserwa mięsna, najlepiej z kawałkami mięsa, a nie mielonka)
  • 2 zupy gulaszowe z makaronem z torebki
  • woda
Na ogniu stawiamy menażkę, zalewamy wodą mniej więcej do połowy wysokości. Gdy zacznie wrzeć wrzucamy drobno pokrojone warzywa i czekamy aż zmiękną i puszczą smak. W czasie gdy warzywa radośnie bulgoczą sobie w garnku konserwę mięsną kroimy w niezbyt drobną kostkę, a makaron z zupek kruszyny do zadowalającego nas rozmiaru. Kiedy jarzynki już zmiękną wrzucamy całe pokrojone mięsiwo razem z tłuszczykiem i galaretką z puszki. Taki mięsny rosołek gotujemy chwilę cały czas mieszając i dodajemy pokruszony makaron razem ze wszystkimi przyprawami. Bardzo dokładnie mieszamy, żeby przyprawa rozpłynęła się po całej zupie i czekamy aż makaron nasiąknie wodą, napęcznieje i zmięknie. Jeśli będzie za mało wody, to odrobinę dolewamy, tak żeby nie stracić smaku. Teraz zostaje już tylko brać łychę w dłoń i wcinać. Taka zupa w środku lasu, na świeżym powietrzy, zagryzana pieczywem smakuje wyśmienicie i potrafi nasycić :)

SMACZNEGO!!!


---------------------------------------------------------------

03.11.2013 Nocna wyprawa - Palmiry
Wyczerpani i głodni, po przejściu połowy Kampinosu i cmentarza, zdecydowaliśmy, że czas na małe co nieco. Starannie przygotowaliśmy miejsce na ognisko i nastawiliśmy menażki. Tym razem zrobiliśmy dwa warianty zupek fasolowych. Jedna ambitna, przygotowana na piechotę, druga na szybko ze słoika. A na deser przygotowaliśmy coś małego, słodkiego i rozgrzewającego ;)



Opcja 1. - ta ambitniejsza

Składniki:
  • boczek wędzony, pokrojony w grubą kostkę
  • 2 małe kiełbaski śląskie pokrojone w półplasterki
  • puszka fasoli w sosie pomidorowym (biała, czerwona, wedle uznania i smaku)
  • dwa gorące kubki – pomidorówka z makaronem
  • woda
Pokrojoną wcześniej kiełbasę i boczek, najlepiej taki, który ma mało tłuszczyku, a dużo mięsa, wrzucamy do rozgrzanej menażki. Mieszając czekamy, aż tłuszczyk ładnie się wytopi, a mięso podsmaży. Gdy boczek już ładnie się wytopi i zarumieni, a kiełbaska podsmaży, najwyższy czas na dodanie fasolki. Wlewamy wszystko, z całym sosem, do ostatniej kropli, chwilę mieszamy, dolewamy wody i gotujemy cały czas mieszając aż do zagotowania . Gdy całość się zagotuje, dosypujemy oba gorące kubki i mieszamy wszystko dokładnie żeby rozpuścić cały proszek. Czekamy, aż makaron zmięknie i możemy wcinać. Jeśli zrobi się za gęste, wystarczy rozsądnie dolać wody, smaku nie ubędzie, a całość będzie mniej gęsta.

Opcja 2.

Składniki:
  • 2 słoiki fasolki po bretońsku (łowicz – naszym zdaniem najsmaczniejsza)
  • odrobina wody
  • duża dawka lenistwa ;)
Do menażki przelewamy całą zawartość słoików, przepłukujemy słoiki wodą żeby wyciągnąć z nich cały smak i wlewamy wszystko do reszty fasolki w menażce. Podgrzewamy mieszając do zagotowania i gotowe. Można wcinać!

Takie zupki zagryzione świeżą bułeczką i popite kieliszeczkiem lubelskiej antonóweczki.... PYCHA!!! :)

SMACZNEGO!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz