Okres zimowy to czas, kiedy można wyruszyć na łowy. Ale my nie polujemy z bronią palną na dziką zwierzynę, a z aparatem i statywem, by ustrzelić to, czego nie widać gołym okiem na co dzień.
Czemu akurat zimą, a nie latem – zapytacie. A no właśnie, są ku temu powody, jednak nie wybiegajmy ze wszystkim za wcześnie. 😉
Dzisiejszy odcinek nie będzie długi, jednak nie skończy się na jednym, gdyż miejsce, które Wam pokażę, jest zdecydowanie bardziej złożone, niż początkowo mogło się wydawać.
Wejście do tego kanału nie było zbyt łaskawe – dopiero za trzecim razem udało się go zdobyć. Pierwsza próba miała miejsce latem, ale poziom Wisły uniemożliwiał wejście od wylotu kolektora. Drugim razem zabrane kalosze okazały się... za krótkie – poziom wody u wylotu sięgał wtedy do pasa. No cóż, człowiek uczy się na błędach.
Szukając dziury w kalendarzu między pracą a obowiązkami domowymi, w końcu znalazła się luka, umożliwiająca podjęcie trzeciej próby zdobycia kolektora. Wygrzebując niezawodny kombinezon OP-1 (a konkretnie spodnie), w końcu udało się dostać do środka. Jednak oszczędzę Wam widoku pierwszych blisko 400 m betonowej rury – absolutnie nie ma w niej nic ciekawego. Po dłuższej wędrówce docieram do szerokiej, ale niewysokiej komory. Jedną z rur powyżej właśnie tu dotarłem.
Obróćmy się zatem w kierunku, w którym podążałem. Widzimy rozwidlenia prowadzące do osobnych kanałów. W oddali słychać szum uderzającej wody. Podchodząc bliżej, stwierdzam, że pochodzi on z lewej strony.
Szybki rzut oka na drogę powrotną. Początkowo myślałem, że komora jest też jakimś głębokim zbiornikiem. Stojąca tu woda i to, co było w niej, nie pozwalały dostrzec faktycznego dna. Na szczęście okazało się, że jest to woda z piaskiem i mułem.
W sumie to dobrze – nie chciałbym tu wracać ponownie z pontonem. 😏 Pakuję zatem klamoty i ruszam do prawego kanału.
Do celu prowadzi nas kwadratowy kanał, a sama droga nie była długa. Plusem była suchość podłoża. Zostawiam wiec część ekwipunku i po krótkiej chwili docieram do końca kwadratowego odcinka.
I tu pojawia się przeszkoda – dalej nie da się pójść. Patrząc na to wszystko, można się domyślić, że przelewa się tędy naprawdę dużo wody. Na poziomie podłogi jest wysoki i gruby murek oraz mały otwór do przelewu mniejszej ilości wody – dziś było sucho.
Powyżej widać dalszą, niedostępną część kanału. Jako że moja wiedza w tym temacie jest niewielka, ciężko było mi stwierdzić, dokąd prowadzi owa plastikowa rura. Ale spokojnie – o tym też kiedyś będzie, tak więc śledźcie uważnie kolejne posty.
Nie posiadam niestety zdjęcia, ale powyżej tego wylotu znajduje się ogromna klapa. Gdy poziom wody w tej komorze osiągnie maksimum, napór wody podnosi klapę i przelewa się ona na zewnątrz.
Robi się późno – wypadałoby się już zbierać.
Ale najpierw zobaczmy, co jest w kanale po lewej.
Szum wody stawał się coraz głośniejszy. Woda, mimo że podtrzymuje nasze życie, jest strasznym żywiołem i nie ma z nią żartów - trzeba zachować ostrożność. Idąc lekko zakręcającą rurą, docieram do bardzo urokliwej komory. W kanałach mogłem spodziewać się różnych rzeczy, ale nie takiego pięknego wodospadu.
Komora może nie jest duża, ale robi wrażenie. Widać, że bieg lat odcisnął już pewne uszkodzenia – np. na bokach zbocza, po którym spływa woda, miejscami brakuje kostki. Spływająca woda gromadzi się w małym zbiorniku, którego głębokość sięga trochę ponad pas. Trzeba jednak uważać, gdyż w jednym miejscu na dnie brakuje kostki i można wpaść znacznie głębiej.
Gdzieś na powierzchni, do komory prowadzi klapa studzienki kanalizacyjnej – zapewne kiedyś można było dostać się tu od góry.
Jednak sądząc po jej stanie, można rzec, że pod wpływem wilgoci i rdzy zespoliła się z obręczą, w której jest osadzona.
Widać, że nasz kanał na szczycie wodospadu zakręca i prowadzi gdzieś znacznie dalej. Jedno jest pewne – trzeba będzie tu wrócić jeszcze raz, lub dwa.
Niestety, niska temperatura i długi czas przebywania w tym miejscu sprawiają, że baterie pomału się kończą. A raczej nie chciałbym szukać drogi powrotnej, opierając się tylko o ściany. Kanał z wodospadem ma w sobie duży potencjał i wymaga pochylenia się nad nim dużo bardziej. 😉
Do zobaczenia!
Nie zapomnijcie polubić pozostałych Huraganowych socjalmediów, aby być na bieżąco w temacie naszych poczynań 😊


















Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Hej! Zanim pójdziesz dalej, napisz dwa słowa, jestem ciekaw Twojej opinii 👇