Dwa lata temu nocą z 31 października na 1 listopada wyruszyliśmy pieszą wędrówką na cmentarz wojskowy w Palmirach. W tym roku postanowiliśmy to powtórzyć i razem z naszą czteroosobową załogą wyruszyliśmy w drogę.
Po dojściu do Klaudyna zarządziliśmy mały postój.
A to i nasza załoga, od lewej Maciek, Kamil, Krzyś i Grzesiek
A to i nasza załoga, od lewej Maciek, Kamil, Krzyś i Grzesiek
Przy ciepłej herbatce przestudiowaliśmy na mapie trasę naszej wędrówki i ruszyliśmy dalej.
Po przejściu około 10 km docieramy do "Duchnej Drogi" prowadzącej z Lasek do Sierakowa. Legendy głoszą, że w tym miejscu gdy zapada zmrok dzieją się niewytłumaczalne rzeczy. Według świadków można tam zaobserwować migoczące białe światła, odgłosy przypominające maszerujące wojsko, metaliczny szczęk broni lub oddalające się postacie: jeźdźców na koniach, żołnierzy, kobietę z wielkim czarnym psem bez głowy, a także mnicha i zakonnice.
Skoro już tu jesteśmy to sprawdzimy czy uda nam się coś zaobserwować ;)
Dodatkowo dla wzbogacenia klimatu przejdziemy się z pochodniami ;)
No tak, ale pamiątkowe selfie przy blasku pochodni musi być.
Przeszliśmy do końca "Duchną Drogę" lecz nie udało nam się zaobserwować żadnych z wymienionych zjawisk. Być może nie mieliśmy szczęścia lub po prostu nic nie ma.
Dalsza droga przebiegła bez żadnych zakłóceń, a my powoli zbliżaliśmy się do cmentarza.
W końcu po długiej wędrówce dotarliśmy do celu.
Nocne niebo było bezchmurne, dzięki czemu udało się uchwycić gwiazdy.
A sam widok płonących zniczy był niesamowity.
Zmęczeni i zmarznięci oddaliliśmy się od cmentarza i rozbiliśmy małe obozowisko.
Ciepło bijące od ogniska porządnie nas rozgrzało podczas odpoczynku.
Ale nic tak nie rozgrzewa jak gorąca świeżo ugotowana zupka ;)
Krzyś był tak zmęczony, że zwinął się w kłębek i zasnął, co jak się później okazało, bardzo dobrze mu zrobiło.
Najedzeni, napici i pełni sił udajemy się jeszcze raz pod trzy krzyże zapalić znicze, a następnie wyruszamy do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz