niedziela, 17 września 2017

Białołęckie próchniaki v.1.0

Białołęka - dzielnica Warszawy która niebawem, a praktycznie już stała się moją dzielnicą. A mimo to Bemowo, gdzie dorastałem i się wychowałem, zawsze pozostanie w moim sercu. No, ale nie o tym będzie ten wpis. 
Białołęka pod swoim względem jest wyjątkowa, to cicha i spokojna okolica. Jest tu spora ilość domów mająca już swoje lata, czasem wystarczy skręcić z jednej ulicy w drugą i nagle jesteśmy niczym na wsi. Są tu kury, krowy, konie i nawet kozy, a taki widok (no może za wyjątkiem koni) w Warszawie jest już rzadkością.

W okolicy są też inne interesujące dla mnie miejsca takie jak próchniaki. I choć próchniak próchniakowi nierówny to zawsze jest szansa, że to właśnie w tym znajduje się coś wyjątkowego.

I tak właśnie było tym razem.
Na zewnątrz mamy stary drewniak z ceglaną dobudówką. Takie połączenie może nie wygląda najlepiej, ale co tam,  jest cegła - jest ok, a ja uwielbiam cegłę ;)

Przekraczając progi pierwszy widok nie nastraja optymizmem. Wnętrze ceglanej dobudówki przypomina bardziej jakby przetrzymywane było tu zwierzę.

Wydeptana ziemia, trochę słomy i wystające mocowania do przypięcia zwierzyny. Zobaczymy co będzie dalej.

Przechodząc przez drzwi napotykam kolejne, a za nimi małe pomieszczenie z pralką Franią i innymi szpargałami. Wszędzie jest pajęczyna i pełno pyłku.

Jedną ze ścian przyozdabiał pokryty gęstą pajęczyną obraz.

Może na zdjęciach tego nie widać ale było tam naprawdę dużo gęstej pajęczyny pokrytej kurzem. W jednej chwili całe ubranie miałem pokryte w pajęczynie.

Udałem się na strych lecz oprócz słomy nie było tu nic innego.

Ale w sumie wyjaśniałoby moje przypuszczenia z przeznaczeniem pierwszego z pomieszczeń. 

Po opuszczeniu strychu przyszła pora na kolejne pomieszczenie.

A tu już jest o niebo lepiej.


Ówcześni właściciele pozostawili po sobie sporą część wyposażenia.


Jak w każdym próchniaku nie może zabraknąć krzyża i świętych obrazów. Ten widzę po raz pierwszy.

Posługując się wiszącym na ścianie kalendarzem można powiedzieć, że próchniak opuszczono jakieś 20 lat temu.

W szufladach przedmioty codziennego użytku. Zastanawiam się czy w dzisiejszych czasach używa ktoś jeszcze pędzelka do nakładania kremu do golenia.
  

Stara kuchnia kaflowa typowa dla wiejskich próchniaków. Ta część próchniaka zrobiła na mnie wrażenie. 

Ale nic nie zapowiadało, że za kolejnymi drzwiami zobaczę taki widok.

Miejsce prawie nietknięte przez czas. Sądząc po pozostawianych przeze mnie śladach na grubej warstwie kurzu, nie było tu nikogo od bardzo dawna.



Wygląda to tak jakby mieszkańcy wyszli do kościoła i mieli niebawem wrócić do swojego domu... Ale już nie wrócili.

Na stole spora ilość przeróżnych papierów, starych gazet, kopert.

Wśród nich znalazła się księga.



W innej części pokoju na szafeczce mamy egzotyczne palmy i kolejne obrazy.






To byłoby już wszystko. A więc zgodnie z ogólna zasadą Urbexu "Take only pictures, leave only footsteps" opuszczam ten fantastyczny próchniak.


Wychodząc wtedy jeszcze nie wiedziałem, że byłem prawdopodobnie jedną i ostatnią osobą, która uwieczniła na zdjęciach to miejsce. Przejeżdżając niedawno ujrzałem taki widok, a przez głowę przeleciały mi słowa jakiejś piosenki: 
"Gdzie jest ta ulica,
Gdzie jest ten dom
Gdzie jest ten próchniak co..."
Ale to chyba nie do końca tak szło ;)

Do zobaczenia
Tymczasem zapraszam do odwiedzenia pozostałych Huraganowych profili:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz