wtorek, 10 grudnia 2019

Białołęckie próchniaki v.3.0

Ogromne fabryki i zakłady pracy, ociekające różnej maści smarami i innymi oleistymi substancjami to miejsca, które kochamy. Lecz jest tak wiele miejsc, które z uwagi na swój rozmiar nie zawsze bywają widoczne na pierwszy rzut oka. To próchniaczki - kapsuły zamrożonego czasu stojące gdzieś na uboczu, skrywając wiele ciekawych przedmiotów i tajemnic. 


Prezentowany dziś próchniaczek obserwowałem już od dłuższego czasu, wyczekując najkorzystniejszego momentu na obadanie jego wnętrza.

Cierpliwość to ważna cecha każdego Eksploratora, a spontaniczna akcja nie zawsze jest wskazana. Bywa czasem tak, że czas staje się naszym sprzymierzeńcem, stopniowo pogrążając obiekt w uśpieniu. i gdy nadchodzi ten kluczowy moment, trzeba działać.

Ten próchniaczek czekał na mnie wystarczająco długo, tylko ze względu własnego ograniczenia czasowego.

Jego wnętrze prezentuje się całkiem okazale - po wejściu powitał nas opalany węglem piec minionych czasów, stylowy pomalowany na biało kredens. Było też wiele przedmiotów - niewielki zielony czajniczek oraz garnuszek, tarka od prania ubrań, obok której stoi oparta drewniana dzieża.

Na podłodze ostało się kilka bryłek węgla, zupełnie tak jakby czekały aż ktoś dorzuci je do pieca. Obok niego znajdowało się sito.

Wnętrze kredensu prezentowało się już skromniej, parę słoików, talerzy i pustych opakowań


Próchniaczki od zawsze słyną ze świętych obrazów, których nie zabrakło i w tym.





Nasz próchniaczek okazał się bardzo skromnym jeśli chodzi o wielkość. Poza kuchnią był jeszcze ten jeden nieduży pokój o powierzchni około 20 m2.

W pokoju tym zostało kilka całkiem dobrze trzymających się mebli.

Na stole zastałem kilka przedmiotów. Czy zostały ustawione przypadkowo, a może ktoś opłakiwał śmierć osoby ze zdjęcia modląc się za nią?

Ponieważ na miejscu brakowało jakiejkolwiek dokumentacji, założyć mogę, że osoba na zdjęciu mogła być gospodarzem tego domu.









Na miejscu nie znalazłem tym razem żadnych kalendarzy będących wyznacznikiem czasu odkąd stoi opuszczony. Ale znalazłem to pudełko po czekoladkach.

Termin ich przydatności minął ponad 40 lat temu, co sugerowałoby, że nasz próchniaczek mógł istnieć jeszcze długo przed wojną. 

Strychy zawsze mnie fascynowały, to jedno z miejsc, które uwielbiam w każdym próchniaku. To jedno z miejsc, gdzie można czasem znaleźć naprawdę ciekawe skarby.


W jednym miejscu znalazłem drewniane narzędzia pracy.

W dalszej części strychu stało sprawne przęsło.

Pożegnamy się już z naszym próchniaczkiem, nigdy nie wiadomo ile czasu minęło na zewnątrz podczas przebywania w ich wnętrzu. 

Do zobaczenia
Tymczasem zapraszam do odwiedzenia pozostałych Huraganowych profili:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz