Witajcie w nowym roku. W dzisiejszym odcinku przeniesiemy się do miejsca, gdzie jeszcze w 2015 roku powstawał prąd. W tym celu wraz z GrupaSW, GoUrbex oraz Urban Seekers udaliśmy się do Łodzi, aby wspólnie sprawdzić gdzie podział się prąd.
Krótko o historii obiektu:Elektrociepłownia ta była jedną z trzech w Łodzi, które powstały po wojnie. Zakład powstał z myślą do pracy w układzie kolektorowym (cokolwiek to znaczy 😉), posiadał osiem kotłów oraz sześć turbozespołów.
Lata 1960-1970 źródło: Fotopolska.eu |
Budowa EC-2 w Łodzi rozpoczęła się w roku 1955 i trwała pięć lat. W 1960 roku w wyniku połączenia elektrociepłowni z Elektrownią Łódzką powstał Zespół Elektrociepłowni w Łodzi.
W kolejnych latach była rozbudowa o kolejne kotły oraz turbozespoły, a jej moc elektryczna wynosiła 87 MW, moc cieplna 578 MWt.
W związku ze zmniejszeniem się zapotrzebowania na ciepło ze strony zakładów przemysłowych zapadła decyzja o likwidacji elektrociepłowni do połowy 2015 r.
Po dotarciu na miejsce witają nas trzy ogromne kominy elektrociepłowni. Najwyższy z nich ma 160 metrów wysokości, pozostałe dwa mierzą po 120 metrów.
Obeszliśmy więc teren i wybraliśmy najdogodniejsze miejsce.
Na terenie stoją jeszcze koparki, które skutecznie zjadły sporą już część obiektu.
Ponieważ część Huraganowej ekipy wraz z GrupaSW na miejsce dotarła wcześniej, postanowiliśmy poczekać na pozostałych uczestników tej wyprawy 😉
W międzyczasie z obiektu wyszło dwóch innych eksploratorów, z którymi zamieniliśmy kilka słów.
Kiedy już wszyscy dotarli na miejsce, mogliśmy ruszyć do środka.
Elektrociepłownia należy do dość dużych obiektów, stąd wiele w niej pomieszczeń i zakamarków.
Niestety trafiliśmy tu zbyt późno i większość sprzętu została już dawno wyniesiona. No cóż, nie każdy musi być pierwszy.
Mimo to, nie ma na co narzekać, w końcu jesteśmy z dobrą ekipą. Tylko uważać trzeba, by czasem coś nie spadło nam na głowę 😉
To, co teraz widzicie, to wcześniej wspomniane kotły... a raczej to co z nich zostało.
Zgodnie ze źródłem było ich osiem, na dzień kiedy tu przyjechaliśmy zostały już tylko dwa.
Przejdźmy zatem do hali obok.
To tu znajdowało się sześć turbozespołów...
A teraz brakuje dosłownie całego piętra, zostały jedynie gruzy.
Skoro już prawie wszystko widzieliśmy, udajmy się jeszcze na dach.
Po drodze można popatrzeć na jeden z kotłów od góry. To wygląda jakby coś tu wybuchło.
Trzeba przyznać, że to robi wrażenie i dla takich widoków warto eksplorować 😉
W związku z tym, że na dach pewnie już więcej nie wejdziemy, pamiątkowe selfie z kominami w tle musi być 😉
Ale to jeszcze nie koniec 😉
Ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz